4
Mój mózg ma 300 MB.
Zacznijmy od tego, że jak na porządną geekusę przystało, jestem fanką sci-fi. Zakochaną po uszy w serialu Battlestar Galactica (który zresztą jest nową wersją serialu z lat 70-tych, w którym grała znana z Doktorki Quinnowej Jane Seymour, ale o tym będzie w innym poście, albo wcale). Serial był cudny. Niby opowiadał o tym, jak ludzie piorą się z robotami, co każdą panienkę z dobrego domu uzurpującą sobie prawo do myślenia powinno z miejsca przyprawić o konwulsje, palpitacje, globusy i inne klawe przestarzałe słowa... Ale robił to z całkiem innej perspektywy. Jakoś tak po ludzku i wiarygodnie. Na dodatek na tle fenomenalnej muzyki, o której już pisałam. A w ogóle to były całkiem inne roboty, więc przestańcie się czepiać, tak?
Galactica się skończyła i zrobiło się smutno. Producenci postanowili jednak, że nie pozwolą kotu zapłakać się na śmierć. Nakręcili tzw. spin-off (dla niewtajemniczonych: wyjmujemy sobie z dobrze sprzedającego się serialu jakiś wątek i robimy z niego całkiem odrębny, ale też dobrze się sprzedający serial).
Caprica City, pięćdziesiąt parę lat przed zagładą. W mieście pojawia się sekta, która w przeciwieństwie do politeistycznych Caprican, wyznaje wiarę w jednego boga. Ludzie którzy sądzą, że istnieje jedna nadprzyrodzona istota, która jest wszechwiedząca, wszechmocna i ma prawo wyznaczać granicę między dobrem a złem, wydają się władzom niebezpieczni. Totalitaryzm, a fe.
W zamachu bombowym ginie nastolatka. Jej ojciec, obrzydliwie przystojny, jeszcze bardziej obrzydliwie bogaty geniusz komputerowy, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o życiu córki logując się do jej holodecku. Trafia do wirtualnego klubu, gdzie dzieciaki reprezentowane przez swoje trójwymiarowe avatary robią wszystko, czego w RL nie mogą. Strzelają do kolegów, walą nauczycieli po twarzach i używają sobie w orgy roomach.
Mówi Wam to coś? No właśnie.
Tatuś, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, znajduje tam córeczkę. Latorośl okazała się jeszcze bardziej genialna niż tatuś i znalazła sposób na stworzenie swojej kopii. Podobno zawartość naszego mózgu zmieści się w 300 MB danych. I nie chodzi o to, jak te dane zapisać, ale jak je przetwarzać, aby stworzyć proces jak najbliższy myśleniu.
I tu zaczynają się pytania... Czy można przywrócić kogoś do żywych umieszczając jego umysł w syntetycznym ciele? Bo przecież najważniejsze jest to, co mamy w środku. Podobno. Ale czy myślenie to wszystko co mamy? Czy to dalej będzie ta sama osoba.
Zamknij oczy i wyobraź sobie, że po Twojej śmierci Twój avatar zostaje w SL. Że ktoś z Twoich bliskich odwiedza Cię. Że chce Cię zabrać z powrotem do domu.
KAŻDY, kto podchodzi do SL z odrobiną namysłu (nieco większą niż "w co mam się ubrać?" i "gdzie dziś jest jakiś contest?") powinien obejrzeć pilotowy odcinek Caprica.
Reszta podobno dopiero w przyszłym roku.
Smacznego. Chociaż jestem pewna, że troszkę się zadławicie.
Aperitif:
Galactica się skończyła i zrobiło się smutno. Producenci postanowili jednak, że nie pozwolą kotu zapłakać się na śmierć. Nakręcili tzw. spin-off (dla niewtajemniczonych: wyjmujemy sobie z dobrze sprzedającego się serialu jakiś wątek i robimy z niego całkiem odrębny, ale też dobrze się sprzedający serial).
Caprica City, pięćdziesiąt parę lat przed zagładą. W mieście pojawia się sekta, która w przeciwieństwie do politeistycznych Caprican, wyznaje wiarę w jednego boga. Ludzie którzy sądzą, że istnieje jedna nadprzyrodzona istota, która jest wszechwiedząca, wszechmocna i ma prawo wyznaczać granicę między dobrem a złem, wydają się władzom niebezpieczni. Totalitaryzm, a fe.
W zamachu bombowym ginie nastolatka. Jej ojciec, obrzydliwie przystojny, jeszcze bardziej obrzydliwie bogaty geniusz komputerowy, postanawia dowiedzieć się czegoś więcej o życiu córki logując się do jej holodecku. Trafia do wirtualnego klubu, gdzie dzieciaki reprezentowane przez swoje trójwymiarowe avatary robią wszystko, czego w RL nie mogą. Strzelają do kolegów, walą nauczycieli po twarzach i używają sobie w orgy roomach.
Mówi Wam to coś? No właśnie.
Tatuś, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, znajduje tam córeczkę. Latorośl okazała się jeszcze bardziej genialna niż tatuś i znalazła sposób na stworzenie swojej kopii. Podobno zawartość naszego mózgu zmieści się w 300 MB danych. I nie chodzi o to, jak te dane zapisać, ale jak je przetwarzać, aby stworzyć proces jak najbliższy myśleniu.
I tu zaczynają się pytania... Czy można przywrócić kogoś do żywych umieszczając jego umysł w syntetycznym ciele? Bo przecież najważniejsze jest to, co mamy w środku. Podobno. Ale czy myślenie to wszystko co mamy? Czy to dalej będzie ta sama osoba.
Zamknij oczy i wyobraź sobie, że po Twojej śmierci Twój avatar zostaje w SL. Że ktoś z Twoich bliskich odwiedza Cię. Że chce Cię zabrać z powrotem do domu.
KAŻDY, kto podchodzi do SL z odrobiną namysłu (nieco większą niż "w co mam się ubrać?" i "gdzie dziś jest jakiś contest?") powinien obejrzeć pilotowy odcinek Caprica.
Reszta podobno dopiero w przyszłym roku.
Smacznego. Chociaż jestem pewna, że troszkę się zadławicie.
Aperitif: